Przejdź do głównej zawartości

3.

THOMAS


Co ja odpierdoliłem. Rzadko kiedy daję wyprowadzić się z równowagi ale dzisiaj? Przecież w sumie ona mi nic takiego nie zrobiła. Każdemu się zdarza popełnić jakiś błąd. To w sumie nawet nie powinienem nazywać błędem tylko niezdarnością. Nie powinienem się dziwić. Dziewczyna pierwszy raz widziała mnie na oczy a ja po prostu ją wyrzuciłem jak zwykłego śmiecia. Kurwa brawo Thomas. Ojciec z pewnością był by z tego dumny ale matka? Nie tak mnie wychowywała. Spojrzałem na miejsce, gdzie przed chwilą stała blondynka. Przerażona i wyglądała jakby miała się zaraz popłakać. Nie tego się spodziewałem. Owszem kobiety płakały przeze mnie ale nie przez ból, który im zadałem lecz z przyjemności, którą je dałem. Kolejną z rzędu. Przez te zbereźne myśli poczułem jak w spodniach robi mi się ciasno. Poprawiłem się na fotelu i przeczesałem dłonią włosy do tyłu. A gdyby tak Panna Collins wiła się pode mną i płakała ze szczęścia? To mogło by być całkiem niezłe ale sądzą po tym jak ją nazwałem "dziwką" nie będzie chciała nawet ze mną rozmawiać. Chociaż..kurwa przecież jestem jej szefem i czy jej się to podoba czy nie będzie musiała robić to o co ją poproszę. Przyjemne rozwiązanie. Podniosłem telefon i wykonałem telefon do Drake'a. Szefa tej pięknej blondyneczki. Miałem dobry powód. Odeszła moja sekretarka więc musiałem pilnie kogoś mieć. Nie będę przenosić innej  osoby. Większość pracowników ma posadę od wielu lat, więc niepotrzebnie będą uczyć się czegoś nowego skoro na swoich stanowiskach mają wszystko opanowane do perfekcji. Za to Panna Collins jest nowa, więc dla niej to i tak bez różnicy. 
-Słuchaj Drake. Potrzebuję Dianę u siebie. Jak już pewnie wiesz moja sekretarka rzuciła robotę-powiedziałem prosto z mostu. 
-Ciekawe dlaczego. Przespałeś się z nią i olałeś-wytknął mi na co tylko się zaśmiałem. 
-Była po prostu słaba. Zresztą to nie ma znaczenia. Poinformuj pannę Collins, że od jutra pracuje na stanowisku mojej sekretarki-powiedziałem i bez zbędnej dyskusji się rozłączyłem. Ja tu byłem szefem i powinni szanować moją decyzję. Nie powinni w ogóle wdawać się ze mną w jakąkolwiek dyskusje a tym bardziej wypominać co zrobiłem. Nie opierdole go tylko dlatego, że znamy się dosyć długo, a po za tym na jego stanowisko nie znalazłbym nikogo lepszego. Miał dużo na głowie, ale radził sobie doskonale. Nie bez powodu został moją prawą ręką.  Cholera ciągle mam przed oczami tę dziewczynę. Musiała się rozpłakać? W sumie nie rozpłakała, ale widziałem, że zbiera jej się na płacz. Na dodatek nie dopuściłem jej do słowa. Kurwa...


                                                                                 . * ~~~~ * . 


Nazajutrz byłem w biurze nieco później. Miałem do załatwienia pewne sprawy na mieście dotyczące nowej inwestycji. Spotkanie trochę się przeciągnęło, ale na szczęście za kilka dni będę mógł podpisać z inwestorami umowę, dzięki której na moje konto wpadnie dodatkowa i to nie mała gotówka. 
Przeszedłem przez długi hol, w którym jak zwykle damska część widowni bacznie mi się przyglądała. Niektóre z nich pewnie miały mokro w majtkach. Poczułem jak materiał moich spodni nieco się napina. Od kilku dni nie miałem nawet czasu, żeby kogoś przelecieć. Mam nadzieję, że to się w końcu zmieni. Muszę dać upust swoim emocjom. Wszedłem do windy i nacisnąłem guzik dzięki któremu winda pojedzie na ostatnie piętro biurowca. Wychodząc z windy od razu dostrzegłem blondynkę intensywnie na czymś skupioną, a raczej na udawaniu skupionej byle by na mnie nie patrzeć. Strategia godna podziwu jednak nie na moim terytorium. 
-Panno Collins proszę do mnie-powiedziałem poważnym tonem. Dopiero pierwszy raz dziewczyna spojrzała na mnie. O cholera. Jej twarz była taka naturalna, piękna. A oczy przeszywające mnie swoim błękitem spowodowały, że kutas w moich spodniach zadrgał zniecierpliwiony. Skinęła tylko głową wstając od biurka. Przepuściłem ja pierwszą. Dzięki temu miałem wgląd na jej piękny tyłeczek. Idealnie zmieścił by się w moje dłonie. 
Zamknąłem za nami drzwi i gestem ręki wskazałem jej fotel naprzeciwko mojego.
-Usiądź-poprosiłem a sam zająłem miejsce przed nią, ale nie na fotelu lecz oparłem się o biurko krzyżując dłonie na piersi. 
-Skoro tu jesteś to  rozumiem, że Drake przekazał ci informacje?-zapytałem ale znowu nic nie usłyszałem. Małe skinienie głowy i odwrócenie głowy. Widziałem jak nerwowo bawi się rękawem swojej granatowej marynarki. Trzeba przyznać, że wyglądała w niej naprawdę uroczo. Zdążyłem również zauważyć, że jest bardzo nieśmiała i wystraszona. No tak idioto.Wczoraj szarpałeś nią jak szmatą a dzisiaj oczekujesz, że klęknie przed tobą i ci zrobi loda. 
-Dobra. Zacznijmy inaczej. Wczoraj zareagowałem bardzo źle. Przepraszam-powiedziałem dosyć krótko. Przecież nie będę się jej tłumaczył czemu tak się zachowywałem. Sądziłem, że po przeprosinach pociągniemy jakoś dialog, ale ona oznajmiła tylko krótkie "okej" i znowu zamilkła. Mam ochotę przełożyć ją przez kolano i dać takie lanie, że przez tydzień nie usiadła by na tyłku. Nadal bawiła się swoją marynarką. Irytowało mnie to, ale nie mogłem jej bardziej wystraszyć. Obszedłem biurko dookoła i zająłem swój fotel. 
-Mam dla ciebie pierwsze zadanie. Za kilka dni będziemy podpisywać ważną umowę więc przygotuj ją i przynieś mi ja do zweryfikowania. Umowa ma być sporządzona tak samo jak w przypadku Elcgray CityControl. Twoja poprzedniczka powinna mieć je gdzieś w biurku albo na komputerze. Zmień tylko dane  i daty. Wszystko znajdziesz w tej kopercie-podałem jej kopertę specjalnie muskając przy tym jej dłoń. 
-Na kiedy ma być gotowa?-usłyszałem jej głos. No nie wierze. Ona potrafi mówić. Była przerażona, ale przecież ja nie gryzę. 
-Na wczoraj panno Collins. Coś jeszcze?
-Nie...to wszystko panie Clark
Kiedy opuściła mój gabinet nie potrafiłem się w ogóle skupić. Czemu ta dziewczyna jest taka cicha i przerażona. Przecież przeprosiłem? Przeprosiłem. Więc o co jej kurwa chodzi. 


Komentarze