Przejdź do głównej zawartości

1.

   DIANA
Stoję przy kuchennym blacie mieszając łyżeczką swoją kawę. Nawet nie wiem ile już to trwa i w tym momencie mało mnie to obchodzi, bo po raz pierwszy od niepamiętnych lat w spokoju spoglądam na piękne słońce wdzierające się do mojego małego salonu i odsłaniające wszystkie moje niedoskonałości po wczorajszym sprzątaniu.  Nieważne. To wcale nie jest ważne. Mogę mieć bałagan, kurz na szafkach czy porozrzucane wszędzie ciuchy. To nic. W tym momencie liczył się tylko i wyłącznie mój wewnętrzny spokój, który właśnie osiągnęłam. Spokój, o którym marzyłam od śmierci moich rodziców. Dwa lata. Tyle dokładnie minęło od kiedy ich nie ma. Nigdy się z tym chyba nie pogodzę. To nie jest fair. Dlaczego akurat mi się trafiło takie życie. Pewnie są na świecie ludzie, którzy mają gorzej chociaż coraz bardziej w to wątpię.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos budzika, który jak zwykle dzwoni o 7. Od poniedziałku do soboty i tak cały czas. Mija dopiero tydzień mojej pracy a ja mam już jej dosyć. Może dlatego, że to on mi ją załatwił. Nie, wróć. To przez niego i jego kłamstwa ją dostałam. Wcale o nią nie prosiłam. Nawet mi się nie podoba, ale musiałam się zgodzić. Na mojej głowie było utrzymanie rodziny, chociaż w tym przypadku "rodzina" to zdecydowanie za dużo powiedziane.
Dzisiaj udało mi się wstać przed budzikiem. Znowu. Nie mam dobrego snu. Nie sypiam prawie w ogóle oczywiście znowu przez niego. Niepokój, o którym zapomniałam na chwilę wpatrując się w promienie słońca znowu do mnie powrócił. Upiłam łyk gorzkiej i jak się okazało zbyt gorącej kawy, bo od razu zaczął mnie piec język. Wyplułam kawę a wraz z nią litanie przekleństw i innych brzydkich słów. Podążyłam do sypialni by ubrać się w strój odpowiedni do pracy. Jak zwykle padło na ołówkową spódnicę, białą koszulę z długim rękawem i szara marynarka. Włosy spięłam w wysokiego koka a na twarz nałożyłam bardzo skromny i delikatny makijaż. Nie miałam ochoty na mocny. Może i tego potrzebowałam ale przecież nie idę na podryw tylko do pracy, którą załatwił mi "on". Nie rozumiem dlaczego jest ciągle w moich myślach. Tak bardzo go nienawidziłam a mimo wszystko nie potrafi się ode mnie odczepić. Wszystko dookoła przypominało mi jego. Z pewnością to było uzależnienie od którego musiałam się uwolnić, jednak jak na razie ciężko mi szło. Zresztą kto by się tego spodziewał. Minął dopiero tydzień. Westchnęłam i spojrzałam w odbicie w lustrze. Stała przed nim szczupła 24 letnia blondynka z zaokrąglonymi biodrami i małymi piersiami. Miałam 162 cm wzrostu. Sądzę, że wystarczająco. Dzięki temu mogę pozwolić sobie na wysokie obcasy. Wypuściłam głośno powietrze z ust i opuściłam sypialnie. Wzięłam torebkę i po założeniu wygodnych szpilek opuściłam swoje małe cztery kąty. Dosłownie było miniaturowe. Mieszkanie miało tylko małą łazienkę z prysznicem, toaletą i ledwo mieszczącą się umywalką. Ciężko mi w niej nawet prostować włosy , a nie wspomnę o balsamowaniu ciała, gdybym się nachyliła moje czoło przeżyło by zderzenie z kabiną prysznicową lub umywalka i na nowo wyskoczył by mi wielki guz pasujący do piłeczki od tenisa stołowego. Sypialnia i kuchnia były niemal tej samej wielkości. Dla kuchni rozmiar odpowiedni ale w sypialni zmieściło się tylko łóżko z szafkami nocnymi i mała szafa przez co resztę swoich ubrań trzymałam w salonie. Był połączony z kuchnia ale na szczęście zmieścił sofę, stolik, telewizor i komodę, w której trzymałam resztę swoich ubrań. Nie miałam ich dużo więc spokojnie się zmieściły. Wszędzie mi lepiej niż u niego. Nawet jeśli miałabym mieszkać na ulicy to i tak wolałabym tą opcję niż mieszkanie z nim. I tak. Po raz kolejny dzisiejszego dnia wkradł mi się do głowy. Cholera czy ja już nigdy się od niego nie uwolnię? Tak bardzo bym chciała zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie 3 lata. To jest trudniejsze niż myślałam. Wsiadłam do taksówki i pojechałam do pracy. Największej firmy w Nowym Jorku Th. Clark Corporations. Zajmuje chyba największy budynek w tym mieście i z tego co mi wiadomo nie tylko tutaj. Firma funkcjonuje jeszcze poza granicami. Nie wiem dokładnie gdzie, bo za krótko pracuję, żeby wiedzieć takie rzeczy. Z pewnością znalazłabym mnóstwo informacji w internecie. Żyjemy w bardzo nowoczesnym świecie, ale ja po prostu nie mam na to ochoty. Przychodzę tu z musu. Muszę mieć za co żyć, a tutaj bardzo dobrze płacą. Jedynie czego się obawiam to szefa. Z opowieści Olivi jest istnym diabłem seksu. Zawsze jak o nim opowiada zastanawiam się czy nie podłożyć jej pojemnika pod buzie. Ślini się na jego widok jak bokser na kość. Na szczęście nie miałam okazji go poznać i tak szybko go nie poznam, bo ponoć wyjechał do Tokio w interesach. Wjeżdżając na przed ostatnie piętro budynku przyciskałam do piersi teczkę z dokumentami. Miałam je posortować według dat, a wczoraj niestety nie zdążyłam. Mijając swoich kolegów i koleżanki z pracy witałam się z nimi skinieniem głowy. W końcu dotarłam do swojego biurka. Odłożyłam torebkę i podeszłam do przeszklonych drzwi. Zapukałam, a gdy usłyszałam proszę nacisnęłam klamkę wchodząc do środka.
-Dzień dobry Panie Mason. Mam dla Pana teczkę z posegregowanymi dokumentami-powiedziałam nieśmiało przyglądając się uważnie jak siedzi ze wzrokiem wbitym w ekran komputera.
-Dobrze Dani połóż je na tamtej szafce-powiedział. Było widać, że jest rozkojarzony tym bardziej, że pomylił moje imię. Ten arogancki szefuncio zdecydowanie daje mu za dużo pracy.
Drake Mason był moim szefem, ale tak w rzeczywistości szefem tego całego burdelu był Thomas Clark. Drake był naprawdę fajnym facetem. Jego żona trafiła na największy skarb. Czasami widać po nim, że ma już dosyć, ale i tak potrafi się uśmiechnąć i powiedzieć coś miłego. Może gdyby nie on już dawno bym odeszła. Żal mi go zostawić samego. Często pomagam mu ustalić od czego zacząć. Jego żona jest w ciąży i pewnie dlatego często bywa rozkojarzony w pracy. Z pewnością martwi się o jej stan zdrowia. Zamknęłam za sobą drzwi nie poprawiając swojego imienia. To i tak by nic nie dało. Wróciłam do swojego biurka i zaczęłam przeglądać kolejne materiały znajdujące się na moim biurku. Czekała mnie kolejna segregacja. Od tych wszystkich cyferek robią mi się mroczki przed oczami. Nagle od pracy odciągnął mnie dzwoniący telefon. Podniosłam słuchawkę i zaczęłam recytować tekst, którego mnie nauczono.
-Dzień dobry. Diana Collins sekretarka Pana Drake'a Masona w czym mogę pomóc?-wypowiedziałam na jednym oddechu, ale zamiast odpowiedzi na moją regułkę usłyszałam chrapliwy ton głosu. Brzmiał niemal jak warknięcie psa. Psa, którego nigdy nie chciałabym osobiście poznać.

_____________________
To dopiero 1 rozdział ale mam nadzieje,że się wam spodoba i przeczytam jakieś opinie. 
Jeśli wszystko dobrze pójdzie zostanie wydana ale na to trzeba trochę cierpliwości. 

Komentarze